Zamiłowanie do żeglarstwa pani Bożeny
Pani Bożena jest żeglarzem z prawdziwego zdarzenia. Liczbą wypraw, które odbyła, mogłaby zadziwić niejednego miłośnika dalekich ekspedycji, a znajomością tajników morskiego rzemiosła – nawet wytrawnych marynarzy. Zamiłowanie do żeglarstwa nie jest jedyną pasją pani Bożeny. Z równie wielką ochotą podróżuje innymi środkami lokomocji. W dziale „Dookoła świata” opisujemy na przykład jej arcyciekawą podróż do Chin. Z licznych wypraw przywozi szczegółowe i interesujące relacje spisywane dzień po dniu. Można się z nich wiele dowiedzieć o miejscu, do którego przybywa, ludziach, których tam poznaje i o odczuciach towarzyszących jej w tamtym momencie. Widać w nich ogromną radość, jaką sprawia autorce poznawanie nowych miejsc. Obie pasje – żeglarstwo i podróżowanie – doskonale się ze sobą łączą, toteż wiele wypraw pani Bożeny to eskapady żeglarskie. Przedstawiamy jeden z takich rejsów, a nasz opis opieramy oczywiście na szczegółowych zapiskach prowadzonych przez panią Bożenę na pokładzie jachtu.
Grecja to w dużej części wyspiarski kraj. Od czasów starożytnych kultura ludzi zamieszkujących greckie wyspy kształtowała się w nieco odmienny sposób, niż na Półwyspie Peloponeskim i w kontynentalnej części Grecji. Nic więc dziwnego, że każda grecka wyspa ma w sobie coś swoistego, niepowtarzalnego. Ludzie udający się na urlop do Grecji z reguły docierają do wybranego malowniczego miejsca i korzystają z jego dobrodziejstw – czystego morza, pięknej słonecznej pogody, śródziemnomorskiej kuchni i niepowtarzalnej atmosfery przepełnionej leniwym spokojem. Rzadko jednak udaje im się zauważyć i poznać oddalone wyspy, na których poza turystycznym ruchem życie toczy się w nieco odmienny sposób.
Pani Bożena Śliwińska wybrała się wraz z grupą przyjaciół w miesięczny rejs jachtem „Albatros” późnym latem 1977 roku. Wyprawa morska szlakiem greckich wysp rozpoczęła się w Pireusie, dokąd część ekspedycji dotarła z Gdyni, a druga część z Warszawy, i zakończyła także w Pireusie po wykonaniu ogromnej pętli, na której znalazły się: Peloponez, Hydra, Kreta, Rodos, Leros, Samos, miasto Kusadasi na wybrzeżu Turcji oraz Eubea. Uczestnicy ekspedycji byli właściwie samowystarczalni, ponieważ cały prowiant na miesięczną wyprawę przygotowano jeszcze w Polsce (weki i przetwory mięsne), zapakowano do „nyski” i wysłano na południe w podróż przez połowę Europy. Notatki z podróży pani Bożena stara się robić każdego dnia, a kiedy się to nie udaje, nadrabia zaległości. W relacjach wiele jest osobistych przemyśleń i obserwacji na temat towarzyszących autorce ludzi. Dzięki doświadczeniu żeglarskiemu pani Bożena została dowódcą II wachty. O swoich podkomendnych pisze: „trafiły mi się dwa najsympatyczniejsze pod słońcem majtki: żeński – Majka i męski – Wiesio. Oba piegowate, o diametralnie różnych temperamentach. Maja – żywioł, Wiesio – flegmatyk. Ale oba z ogromnym poczuciem humoru”.
Od początku jacht stał się zarówno miejscem pracy, jak i wypoczynku. Zwłaszcza noclegi wymagały nie lada cierpliwości – 9 osób na pokładzie niełatwo ułożyć do snu. Na szczęście grupa bardzo szybko się zgrała i radziła sobie doskonale. Z relacji pani Bożeny możemy się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy na temat porządków panujących w trakcie rejsu. Pisze, jak wygląda codzienne klarowanie statku, trudna sztuka nawigacji, przygotowywanie posiłków, wchodzenie do portu, monotonia bezwietrznej flauty albo przeciwnie – zmaganie się ze zbyt silnym wiatrem. Był też czas na zwiedzanie wysp i na rozmowy z przypadkowo spotkanymi ludźmi, wśród których bardzo często byli Polacy. To niesłychane, jak wielu rodaków spotykała na swoim szlaku załoga!
Tematem, który się często przewija w relacji pani Bożeny jest... przyrządzanie potraw na jachcie. Widocznie jest to bardzo ważne dla ciężko pracujących na morzu marynarzy! Po pewnym czasie wytworzyła się nawet swoista rywalizacja między trzema wachtami – która ekipa sprawi się lepiej w mesie. Nikt nie chciał, aby narzekano na posiłki.
W opowieści pani Bożeny nie brakuje dramatycznych momentów, na przykład kiedy nie jest pewna, czy nie zmyliła kierunku, albo gdy walczy ze złą pogodą czy spóźnieniem wywołanym niepomyślnymi wiatrami. Zmaga się też z wątpliwościami, czy dobrze spełnia rolę dowódcy wachty, czy jest dostatecznie dobrą kucharką... Widać też wyraźnie, zwłaszcza pod koniec rejsu, że bardzo już tęskni za domem. Są tu też bardzo ciekawe opisy miejsc, do których żeglarze dotarli. Tak pani Bożena opisuje pałac króla Minosa w Knossos na Krecie: „Sala tronowa, pokoje króla i królowej, jej wanna, kopie fresków, odtworzone kolumny, schody, korytarze. Wszędzie łazienki i baseniki. Wielkie magazyny, w których stoją pitosy, pojemniki na zboże i olej, wykopane pojemniki na żywność, stanowiące kiedyś spiżarnię. Kanalizacja. Patrząc na to, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy cywilizowanymi barbarzyńcami. Stary pałac, ten kamienny, budowany był ok. 2000 lat p.n.e. Potem wyłożono go alabastrem (ok. 1700 lat p.n.e.). Na terenie znaleziono fundamenty jeszcze starszych budowli. Dookoła góry i dużo zieleni. Robimy zdjęcia, chodząc pełni zachwytu i zadumy”. Miejsca, zabytki, fauna, flora – tworzą koloryt i sprawiają, że podróżujemy w te, a nie inne okolice. Ale tak naprawdę podróżujemy z ciekawości, jak żyją i jacy są inni ludzie. Wiele fragmentów relacji pani Bożeny świadczy o tym, że podróżowanie to w rzeczywistości spotkanie z drugim człowiekiem.
Życzymy Pani Bożenie, aby nie zabrakło jej okazji do rozwijania pasji żeglarskich i podróżniczych. Z pewnością są jeszcze miejsca, do których chętnie się wybierze. I zazdrościmy wspomnień – przeżyte chwile, czasem trudne, a czasem wspaniałe, zostają na zawsze.
Wróć