Kolekcjonerska pasja pana Mieczysława
Jedni zbierają znaczki, inni monety, jeszcze inni zegarki, żelazka, kamienie albo pamiątki z podróży... Pan Mieczysław zbiera to wszystko – i jeszcze wiele innych rzeczy.
Podczas wizyty w jego domu rzucił nam się w oczy niezwykły porządek we wszystkich kolekcjach. Są ładnie wyeksponowane, ułożone w odpowiedniej kolejności i zadbane. Każdy przedmiot, który trafi w ręce pana Mieczysława, przechodzi „kwarantannę” – jest czyszczony i naprawiany, jeśli jest taka potrzeba – dopiero po takich zabiegach trafia na właściwe miejsce wśród innych podobnych eksponatów. Tak na przykład mówi o swoich żelazkach (a przy okazji także o swojej zbierackiej pasji): „Zbieram stare żelazka. Pierwsze było to ze zdobioną rączką. Całe życie coś zbieram, od dziecka zawsze coś zbieram. Jedno kończę zbierać, drugie zaczynam, potem wracam do pierwszego. Tutaj mam żelazko, nad którym aktualnie pracuję, nie ma rączki, jest trochę zniszczone. Żelazka czyszczę dwa razy w roku, smaruję je. To ma drewnianą rączkę”. Rzeczywiście – żelazka wyglądają wspaniale, co można zobaczyć na zdjęciu.
Pan Mieczysław kolekcjonuje także przedmioty, z którymi związany jest emocjonalnie. Jego pasja narodziła się w dzieciństwie, od zgubionego przez krowę rogu: „Tutaj mam zgubiony róg naszej krówki. Mieszkaliśmy wtedy w leśniczówce. Został wyczyszczony, przyklejony na taki talerz i elegancko wygląda. A tutaj mam widelce, którymi jadała moja babcia, tu mam zabawkę arabską i starą podstawkę pod żelazko. Mam też przedwojenną ostrzałkę do noży. To jest laska mojego taty, jak wyjeżdżamy, to ona pilnuje nam domu. Mam też bardzo starą szkatułkę. Brat taty służył w armii Andersa, przeszedł cały szlak do Anglii i podarował mi taką szkatułkę stamtąd. Wyczyściłem ją, naprawiłem i działa. Takie rzeczy mają duszę. Nad lustrem jest pamiątka z podróży syna [jest to włócznia – dopisek redakcji]. Nasz syn służył w Iraku i Afganistanie, i zawsze go prosiliśmy z żoną, aby coś ciekawego nam przywiózł. Ten łuk i strzały też są stamtąd”.
Ważne miejsce w kolekcji pana Mieczysława zajmują kieszonkowe zegarki – wszystkie bardzo ładne, oczywiście pięknie wyeksponowane. Tak o nich opowiada: „Teraz zbieram też stare zegarki kieszonkowe. Mam już 30 sztuk. Są bardzo ładne, posrebrzane. Pochodzą głównie ze Szwajcarii. Każdy zegarek ma certyfikat autentyczności. Trochę czasu potrzeba, żeby nakręcić to wszystko. Wszystkie zegarki są sprawne, chodzą”. Zapytaliśmy, czy któryś z nich nosi, odpowiedział: „Nie, żadnego nie noszę”.
Jak widać, pan Mieczysław nie poprzestaje na jednej kolekcji – w jego przypadku pasją jest zbieractwo pięknych przedmiotów – jeśli jest nim żelazko, to świetnie, jeśli stary moździerz – również dobrze. W latach siedemdziesiątych zaczął zbierać monety i znaczki (ma ich wspaniałe kolekcje). Ostatnio – kamienie: „Szczególny jest ten alabaster, przywieziony kiedyś z Egiptu. W tej małej buteleczce jest złoto. Wszystko wyeksponowałem w gablotach, wiercę dziury w kamieniach i montuję zaczep. Złoto jest na środku, jest najważniejsze”.
Pan Mieczysław pokazuje nam też cenną dla siebie książkę z autografem jej autora, Włodzimierza Puchalskiego, wielkiego podróżnika i przyrodnika: „Poznałem go jako dziecko, mieszkając w leśniczówce. Miałem wtedy 8 lat. Mieszkał u nas. Jeździłem z nim nad jezioro. Książka nosi tytuł Wyspa kormoranów – opowiada o jeziorach mazurskich. Napisał ją w 1954 roku. Wielki przyrodnik, pochowany jest na Antarktydzie. Zmarł w 1979 roku”.
Choć pan Mieczysław „nie wie, po co to wszystko zbiera”, to przyznaje, że kolekcjonerstwo sprawia mu ogromną radość. Na koniec naszego spotkania powiedział jeszcze coś niezwykle ważnego: „Nigdy się nie nudzę, zawsze coś grzebię w tych rzeczach. Ja zbieram, a żona po prostu nie wyrzuca”. Chyba w ten sposób dotarliśmy do ukrytej tajemnicy tkwiącej w pasji pana Mieczysława – jest nią... wyrozumiała żona!
| |
| |
Wróć