Rozmiar czcionki: Ab Ab Ab

Senior z pomysłem – Gdynia, jaką pamiętam z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych

       Kolejne spotkanie z cyklu „Senior z pomysłem” odbyło się w atmosferze wspomnień – tematem była Gdynia zapamiętana przez seniorów z lat 50. i 60. Okazało się jednak, że najstarsze wspomnienia sięgały jeszcze lat 40.,
a nawet przedwojennych!
W spotkaniu uczestniczyła pani dyrektor Bożena Zglińska – mogła się jednak tylko przysłuchiwać wspomnieniom, ponieważ pamięta Gdynię dopiero z lat 70. Z tamtych czasów utkwiła jej w pamięci pijalnia soków nieopodal delikatesów rybnych przy ulicy Świętojańskiej.

Pani Marianka przyniosła stare zdjęcie obecnej siedziby CAS. Okazało się, że budynek ma za sobą bardzo ciekawą historię i zmienne losy. Zbudowany został w stylu modernistycznym, jak wiele gmachów
w śródmieściu Gdyni – nazywany jest perłą gdyńskiego modernizmu ze względu na wysoki poziom technologiczny wykonania i typowe dla swojego stylu wykończenie elewacji. Okazało się, że w podziemiach zlokalizowane zostały bardzo dobrze wyposażone schrony (teraz są tam garaże). Gmach był budowany w trzech etapach jako siedziba funduszu emerytalnego Banku Gospodarstwa Krajowego. Po wojnie mieścił się tu sklep, a potem bank. W części, gdzie teraz funkcjonuje Cyganeria, odbywały się targi samochodowe, a potem działała kawiarnia artystyczna, po której pozostała obecna nazwa. Swoją siedzibę miały tu też Polskie Linie Oceaniczne, a tuż obok, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się PTTK, był popołudniowy (nie nocny) klub taneczny Impreza. Tu, gdzie teraz znajduje się Centrum Aktywności Seniora, była też YMCA oraz księgarnia. „W księgarni pracował bardzo gruby pan księgarz” – zapamiętała pani Marianka. Po zamknięciu księgarni założono w tym miejscu przedszkole.

Pani Leokadia do Gdyni przyjechała w 1962 roku. Pamięta miasto z czasów, zanim pobudowano Zakłady Elektronicznej Techniki Obliczeniowej (ZETO) przy ulicy Żwirki i Wigury. Pracowała w nich i obserwowała, jak się rozwijały i jak powołano Krajowe Biuro Informatyki, któremu ZETO podlegało.
Pani Leokadia ma w zanadrzu bardzo wiele ciekawostek
z czasów, kiedy nowe technologie informatyczne dopiero kiełkowały. Wie na przykład, że w 1970 roku w Polsce było 29 komputerów, a w 1980 – 95 komputerów. Były to czasy, kiedy komputery nie znajdowały się na wyposażeniu każdego zakładu pracy, a operacje obliczeniowe wykonywało się w ZETO. Takie instytucje jak MIR, Zarząd Portu Gdańsk, Zarząd Portu Gdynia i wiele innych musiały zapisywać się i czekać
na możliwość „wejścia” na komputer. ZETO dysponowały programami do ewidencji i obrotu kontenerami Polskich Linii Oceanicznych, przeliczały urlopy, płace, tonaż. Polscy programiści opracowywali bardzo dobre programy do wszelkich przeliczeń, dzięki temu wykonywano obliczenia nawet dla zleceniodawców zagranicznych. Pani Leokadia opisała dokładnie, na czym polegała praca w zakładach, przyniosła karty,
na których wpisywano dane i drukowano potem tabulogramy. Wspomina także bardzo dobrą atmosferę pracy. Istniało w zakładzie kółko fotograficzne, w którego zajęciach brała udział (administracja była otwarta na takie przedsięwzięcia). Mieliśmy okazję obejrzeć wspaniałe zdjęcia, które powstały podczas tych zajęć.

Pan Wojciech opowiadał o tym, jak zmieniła się Gdynia od lat 50. I 60. Wskazywał miejsca, w których wówczas rosło zboże, a teraz wznoszą się budynki. Wspominał też komunikację po wojnie (do autobusów wchodziło się po specjalnych drabinkach, a transport towarowy, który wówczas funkcjonował, wykorzystywał przede wszystkim konie). Opowiadał też o porcie i molo w Orłowie, które początkowo mierzyło 430 m długości. Zostało wybudowane przez żołnierzy z Modlina. Dobijały do niego statki żeglugi przybrzeżnej.
W 1949 roku sztorm zniszczył większą część mola, a po odbudowie ma ono już tylko 170 m.
Kolejne wspomnienie pana Wojciecha to domy towarowe ówczesnej Gdyni oraz... chodniki, które były znacznie węższe niż obecnie.

Pani Elżbieta przyniosła stare pocztówki i zdjęcia. Opowiadała o tym, co pamięta z takich miejsc jak Plac Kaszubski, ulice Warszawska i 10 Lutego. Swoją opowieść ilustrowała starymi zdjęciami, na których można było dostrzec stałe elementy pejzażu Gdyni niezmienne od lat, ale też takie, których już nie ma.

Pan Ryszard z kolei wspominał ulicę Szczecińską, a także gdyńskiego fotografa, który robił dzieciom zdjęcia na starym drewnianym bujanym koniku.

Pani Ryszarda przyjechała do Gdyni w 1957 roku, chociaż po raz pierwszy była tutaj już w 1932 roku! Ma bardzo miłe wspomnienia z lat 50. Często bywała na plaży, obok piekarni wojskowej – „Zapach był wspaniały, chyba piekli tam chleb dla całej Marynarki Wojennej….”.
Wspominała też sklep rybny ALOZA (i zapach świeżych ryb) oraz znakomitą restaurację rybną. W zakładzie fotograficznym MIMOZA przy ulicy Starowiejskiej pani Ryszarda miała okazję zrobić sobie zdjęcie (prezentujemy je w galerii) – ze zdjęciem tym jest związana pewna ciekawa historia, którą mieli okazję usłyszeć uczestnicy spotkania… Warto przychodzić na spotkania, aby takich historii wysłuchać.

Pani Emilia pamięta Gdynię z lat 50 i 60 tylko z... autokaru wycieczkowego. Lubiła tu przyjeżdżać, podobały jej się gdyńskie nowoczesne budynki-okręty, szerokie ulice. Na elewacjach gdyńskich domów można było znaleźć (nadal można) elementy architektoniczne nawiązujące
do wyposażenia statków, okrągłe okna, pofalowane fragmenty balkonów, „mostki kapitańskie” i inne.
Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale wystarczy uważnie się przyglądać, aby to dostrzec. W tym tkwi urok gdyńskiego modernizmu. Gdynia to jedno z nielicznych miast, które zostały zaprojektowane i rozplanowane przestrzennie zgodnie z wyznacznikami stylu modernistycznego.
Pani Emilia mówiła też o pomniku „Nataszy” na Skwerze Kościuszki , pokazała zdjęcie. Przyniosła ze sobą książkę „Gdynia w gazetach” i wiele ciekawych starych zdjęć. W opowieści pani Emilii słychać było wielką sympatię dla naszego miasta – na pytanie jednej z uczestniczek spotkania pani Emilka odpowiedziała,
że nie chciałaby mieszkać nigdzie indziej.

Pani Eryka od zawsze mieszka w Gdyni. Opowiedziała o miejscach znajdujących się w pobliżu estakady Kwiatkowskiego, a także o dawnej ulicy Czerwonych Kosynierów (obecnie Morskiej), o niegdysiejszych ogrodach miejskich Gdyni, o porcie, o betoniarni (w miejscu obecnego stadionu). Wspominała też o ciekawej trasie autobusu 105 i dodała „Pamiętam jak na Władysława IV rosły ziemniaczki”.

Wspomnienia o Gdyni były bardzo ciekawe, w wielu przypadkach szczególnie osobiste. Słuchaliśmy ich
z dużym zainteresowaniem. Jak zwykle podczas spotkań z cyklu „Senior z pomysłem” wszyscy uczestnicy byli bardzo aktywni, każdy opowiedział coś ciekawego, o czym inni nie słyszeli, a wspomnienia jednej osoby często były uzupełniane przez innych. Zadziwiające było, jak wiele dat pamiętają seniorzy i jak wiele obrazów Gdyni noszą w sercu. Wszyscy kochają to miejsce – było to słychać pomiędzy wierszami w każdej opowieści.

Więcej zdjęć ze spotkania znajduje się w galerii>>.

 

Wróć